Kończy się rok, niedługo trzeba będzie znów przysiąść do nauki, więc pomyślałam o podsumowaniu roku 2016. I doszłam do wniosku, że cały rok wegetowałam. Pod koniec 2015 ciężko przeżyłam rozstanie z chłopakiem, zmieniłam liceum i zamknęłam się w świecie gier komputerowych. Moja pierwsza miłość mnie zdradziła. Przez pierwsze miesiące starałam się znaleźć kogoś nowego, ale przez szukanie miłości na siłę, znajomości kończyły się zazwyczaj na pierwszej randce. Nikt mnie nie zauroczył. Poddałam się, spędzałam czas wolny na discordzie ze znajomymi. Początkowo nie potrafiłam się odnaleźć w towarzystwie, bo większość moich znajomych to... otaku. Szczerze był taki czas kiedy upierałam się, że nigdy nie obejrzę niczego co zostało wyprodukowane w Japonii. Byłam bardzo negatywnie nastawiona do japońskiego. Jednak zaczęły się wakacje, a ja czułam się jeszcze zbyt rozbita by wyjść do ludzi. Więc oczywiste jest, że nudziłam się jak cholera. I wtedy coś mnie popchnęło, żeby zobaczyć "Death Note" - oczywiście z lektorem. Cieszę się, że zaczęłam od tego tytułu. Później jakoś poszło, nawet nie zorientowałam się że przez same wakacje obejrzałam blisko dwadzieścia anime (uświadomiłam sobie to dopiero zakładając konto na myanimelist). Light Yagami zauroczył mnie do tego stopnia, że po prostu zaczęłam oglądać anime w których Mamoru Miyano podkładał głos. Dzięki niemu zaakceptowałam język japoński. Teraz się śmieję, ale jeszcze rok temu czułam się urażona gdy ktoś stwierdził "hej, wyglądasz jak dziewczynka z japońskiej animacji". Po wakacjach z braku czasu na oglądanie anime w domu zaczęłam kupować mangi, by umilić sobie czas w pociągu. Moim osiągnięciem w 2016 jest nauczenie się robienia sushi i onigiri. Także nie mogę powiedzieć że ten rok nic nie zmienił w moim życiu. Jednakże mam nadzieję, że przyszły będzie lepszy.
Swoją drogą gwiazdka i urodziny w grudniu wzbogaciły moją kolekcję o 23 tomy kuroshitsuji i nowe kredki, więc dzisiaj rysuję Sebastiana.